Proste brzmienie, skomplikowana nazwa… Citrone SET 2,5-H50

Chyba jeszcze nie popełniłem na Muzostajni recenzji, gdzie w pierwszym akapicie wrzuciłbym jej konkluzje. Zawsze musi być ten pierwszy raz 🙂 Citrone SET 2,5-H50 jest stworzony pod moje Beyery DT990 Edition 600ohm… a one są stworzone pod Citrone SET ! Zawsze wiedziałem, że ta seria najlepiej czuje się w towarzystwie lampy, ale jednak zawsze mi czegoś w tym połączeniu brakowało… ale teraz może już od początku 🙂

Tomek vel. Cytryniarz na ostatnim AudioShow wystawił się ze swoimi zabawkami. Na zdjęciach podpatrzyłem, że i wzmacniacz lampowy się pojawił. Jako, że ostatni klocek ze stajni Tomka jaki miałem przyjemność (kombo Citrone Tube DAC + AMP) zauroczył mnie sekcją przetwornika, a wzmacniacza nieco zawiódł, musiałem przyjrzeć się bliżej nowemu tworowi. Wtedy sam Tomek wspominał i ostrzegał, że AMP jest na doczepkę, pod własne potrzeby. Stąd tym bardziej miałem chrapkę na bądź co bądź wzmacniacz nie na doczepkę, a prezentowany na wystawach AudioShow.

I tak w moje progi zawitał Citrone SET 2,5-H50 (dalej Citrone SET lub CS). Wprawdzie też główną jego funkcją nie jest dziurka słuchawkowa, gdyż mamy do czynienia ze wzmacniaczem zintegrowanym obsługującym mniej wymagające stacjonarne zespoły głośników. Acz tym razem nie ma taryfy ulgowej! Jako, że średnio miałem jak zweryfikować go w torze głośnikowym, to w swej głowie uznałem go za wzmacniacz słuchawkowy. Przy odsłuchach skupiłem się na wyjściu słuchawkowym i jedynie ono jest przedmiotem recenzji, w której pomagały mi:

Źródło: Arcam rDac, ASUS BDS-700, Audio-gd NFB-28
Wzmacniacz: Schiit Valhalla 2 (tu i tu), Rapture AMP, Audio-gd NFB-28
Słuchawki: Beyerdynamic dt990 Edition 600ohm, Hifiman HE-500, SennGrado by Michauczok, Fidelio L2

Spory wzmak, mały grzejnik

Citrone SET jest sporym wzmacniaczem – o rozmiarach zbliżonych do tradycyjnych „wieżowych”. Swoje też waży. Aspekty te trzeba mieć na uwadze przed zapukaniem do drzwi kuriera, aby godne miejsce mu przygotować. W moim przypadku jak widać po zdjęciach „zima zaskoczyła drogowców” 🙂 Stylem przypomina brata DACa – drewniane boki, czarna gruba blacha. Taki czołg z drewnianą deską rozdzielczą 🙂 Z resztą co ja się będę rozpisywał… sami zobaczcie.

IMG_1340 IMG_1342 IMG_1351 IMG_1360

Wzmacniacz cechuje z tyłu zestaw 4 wejść RCA, para wyjść głośnikowych, natomiast z przodu wyjście słuchawkowe jack. Wejścia wybieramy pokrętłem skokowym po prawej stronie frontu obudowy. Drugie pokrętło na przedzie to… szok! Potencjometr! 🙂 Również skokowy. Nie przeszkadzało to w użytkowaniu przy trudniejszych słuchawkach. Jednak na skutecznych i czułych SennGrado sprawiało mały problem dostosowania głośności pod aktualne „widzimisie” uszu.

Niezła bayera

Och tak… dt990. Jak przyszła do mnie lampa to nie mogłem na pierwszy ogień sięgnąć po nic innego jak po dt990. To co usłyszałem sprawiło, że cały wieczór testy poszły w odstawkę, a ja się po prostu zatopiłem w muzyce. Genialny stworzyło to duet!

Pierwsze co mi się rzuciło w uszy to miód lampowy. Słodki i gęsty, ale bez żadnych skutków ubocznych w postaci bolącego (przez zmulenie dop. red.) brzuszka. Dociążenie, wypełnienie i gładkość szły ramię w ramię z rozdzielczością, szybkością i swobodą sceniczną.

Skoro i na początku dałem podsumowanie to może i w tej sekcji napiszę w innej niż zwykle kolejności. Szaleniec normalnie ze mnie! Więc jak z tą sceną w CS jest? Pięknie!
Scena jest dość obszerna, napowietrzona z bardzo dużą czystością tła. Jest bardzo szeroko, trochę kosztem głębi, która jednak też jest poprawna i dobrze w mojej ocenie separuje plany… acz w tym aspekcie mogłoby być lepiej. Zwłaszcza, że scena jest dość blisko słuchacza – absolutnie nie jest to granie w głowie, ale tak z perspektywy stania pod samą sceną.
Porównując to i RA i NFB-28 radzą sobie w tym aspekcie lepiej, oferując bardziej trójwymiarową i spójną scenę. Valhalla zostaje tu w tyle…
Instrumenty w CS mają swoje wyraźne źródło. Są precyzyjnie rysowane, bez „rozmemłania” po scenie, na co moim zdaniem cierpi sporo lampek. W połączeniu z fajnym napowietrzeniem nie ma więc problemu z ich pozycjonowaniem i separacją „sceniczną”. W niektórych gęstszych instrumentalnych kawałkach te osiągi bohatera moim zdaniem przewyższały RA, który miałem wrażenie grał bardziej nerwowo. Trochę jak spieszący się młodziak co już się cieszy, że wyprzedził dziadka lampowca… aż tu nagle się potyka. Do AGD jednak troszkę brakowało.
Podsumowując to czego się obawiałem okazało się tym co tygryski lubią najbardziej – fajny rozmach i swoboda sceniczna.

Nasz piecyk barwowo gra całkiem równo. Nie słyszę, aby jakieś pasmo było wyjątkowo faworyzowane. Jest nieco jaśniej niż RA. Nie tak jak Valhalla, acz minimalnie. Pomimo piekielnego dołu (o czym dalej) efekt taki spowodowany jest nieco jaśniejszą średnicą i zdolnością pociągnięcia góry nieco wyżej.

Dół jak wspomniałem jest z piekła rodem! Schodzi niziutko, ma genialną masę i impakt. Wyraźny atak prowadzi dźwięk do samego szatana, tam nabiera ognistej masy aby zakończyć się „w sam raz”. W sam raz aby nie było głucho i kartonowo i w sam raz aby nie ulewać się za nadto jak z brzuszka pluszowego misia. Takie maksymalne wypełnienie odcięte żyletką we właściwym momencie. Wiem, że pojechałem teraz trochę „poetyckimi kryształami barwionymi wodospadem czerwonym od kostki toaletowej” – ale serio, dobre wrażenie na mnie wywarł ten wzmacniacz. Atak, wybrzmienie… impakt i drajw… masa i niesamowita kontrola! Przy tym bardzo dobre zróżnicowanie. Jako jednak basolub muszę po prostu dać tutaj upust mojego zachwytu 🙂 Niskie instrumenty, np. stopę, słychać w tle wyraźniej niż w RA czy Schiit, a zarazem bez żadnego przysłonięcia nieco wyższych rejestrów. Separacja tej przykładowej stopy jest genialna. Żadna „szybka nóżka” z mojego repertuaru nie dała mu rady.

Środek jak to środek w porządnej lampie – miodny. Barwny, gładki troszkę oblany lukrem. Wokale głębokie, pełne, bez wysuszonego gardła. Tu nawet RA, którego wokale uważam za jedne z najlepszych wśród tranzystorów musi zdjąć czapkę i się grzecznie ukłonić. Środek jest nieco jaśniejszy niż jest to wpisane w moje gusta, ale w odbiorze ogólnym. Nie mogę powiedzieć, że gitary mandolinkują czy fortepian staje się zabawkowy. Poszczególne elementy brzmią nadal dla mnie naturalnie, acz cały obszar tego pasma wzięty do przysłowiowej kupy dają mi wrażenie małego rozjaśnienia, na pewno w stosunku do RA. Niemniej rozkładając na części pierwsze to w tym porównaniu to w Citrone elektryczne gitary są mocniej dociążone, akustyczne mają większy pazur, a wokal jest głębszy i barwniejszy. Jakby było z jednej strony jaśniej, a z drugiej wszystkiego było po prostu więcej 🙂 Także to może RA jest nieco przyciemniony? Who knows… neutralność to wręcz nie do określenia na 100% cecha. Dodatkowo wszystkie pasma bardzo płynnie i fajnie ze sobą współpracują. Płynnie ze sobą łączą, bez poczucia jakiejkolwiek wyrwy. Mocny dół zgrabnie przechodzi w średnicę, która gra od najniższych partii. Ona natomiast gładko i równo przechodzi w górne zakresy…

Góra o dziwo (choć po odsłuchach Valhalli kończę ze wszystkimi stereotypami dotyczącymi lamp) jest bardzo czysta i krystaliczna. Ciągnie się bardzo wysoko. O ile nie ma mowy o ostrości, nie ma mowy o żyletkach, to w słabych realizacjach potrafi trochę, przynajmniej mnie, to drażnić. Np. w starszych płytach metalowych gdzie same talerze latają. Blachy same w sobie są fajne – grube, grubsze niż RA i Schiit. Coś w kierunku AGD. Jednak samo ich wykończenie idzie bardzo wysoko, co we wspomnianych słabszych realizacjach mnie boli. Stali czytelnicy wiedzą, nowych muszę uprzedzić – ja po prostu na górę jestem wrażliwy i tu nawet kosztem jej wcześniejszego ucięcia wole być w stanie słuchać właśnie gorszych realizacji. Także powyższe w żaden sposób nie jest krytyką dla wzmacniacza, zwłaszcza że przy dobrych nagraniach góra pokazuje klasę. Jest rozciągnięta, zróżnicowana i bardzo naturalna – dając zarówno masę, zwiewność czy szybkość – kiedy czego potrzeba w zależności od instrumentu. Ten zakres nie jest w żaden sposób obcięty, zmulony czy schowany jak w słabszych stereotypowych lampkach. W tym wszystkim bez krzty sztucznych cyfrowych naleciałości. Niebo naturalniej to brzmi niż w Valhalli, nieco niż w RA. Podobnie jak w AGD, acz ten mam wrażenie tak wysoko pójść nie potrafi.

Citrone SET 2,5-H50 mimo pięknej barwy, wypełnienia, gładkości wcale nie cierpi na brak szybkości. Rozdzielczość, mikrodynamika moim zdaniem stoi na bardzo wysokim poziomie. Na dt990 jest to wręcz poziom RA. Makrodynamika tym bardziej. Piekielny dół, wypełnienie i do tego fajna szybkość dają w tym aspekcie piękny efekt.

Na koniec o synergii i obsługi różnego rodzaju słuchawek, co często również jest problemem wzmacniaczy lampowych. Nietrudno się domyślić po dotychczasowej lekturze, że najpiękniej to wszytko zagrało z Beyerami dt990 Edition 600ohm. Jak napisałem – one są stworzone pod lampy, a lampy pod nie. Nigdy nie słyszałem bardziej udanego połączenia niż z CS właśnie. W porównaniu z audio-gd nfb-28 na ten przykład owszem czuć słabszą szybkość i rozdzielczość, nieco gorszą holografię… ale ta barwa, ta synergia powoduje, że to CS bym wybrał dla tych słuchawek. Po prostu muzyka tu otacza słuchacza, wtapia go w fotel, że tych braków przy normalnym użytkowaniu zupełnie nie dostrzega. Jak ktoś jest purystą i nie przyjemność a jakość mu w głowie – w rozumieniu szybkości, rozdzielczości, bezkompromisowej szczegółowości i holografii to się lepiej da. Lampa nigdy szybka jak tranzystor nie będzie. Ale dla mnie na dt990 to nie ma sensu. Przypuszczam, że podobnie byłoby z wszelkimi średnio i wysokoomowymi dynamicznymi słuchawkami. HD600/650, wyższe ATH, cała stajnia Beyera czy K701/Q701 to w moim odczuciu idealni partnerzy dla Citrone. Pewnie i wiele innych, acz nie sposób wymienić wszystkich stąd za przykłady posłużyły najbardziej popularne.
Trochę inaczej sprawa ma się ze słuchawkami w technologii planarnej, które lubią dostać sporo mocy. Na przykładzie HE500 udało mi się zweryfikować, że na CS nie jest wprawdzie źle, ale do NFB-28 sporo brakuje. Szybkość, mikrodynamika, separacja, czytelna lokalizacja, swoboda i porządek sceniczny, przez co też szczegółowość. Tu jednoznacznie po stronie naszego mocnego tranzystora. Zwłaszcza w trybie zbalansowanym, który dostarcza jeszcze większą moc. Ale jak wspomniałem nie jest źle – owszem, nieznacznie gorzej także od RA, ale myślę, że na poziomie takiego Valhalla 2, acz posiadając przy tym dla mnie znacznie ciekawszą i bardziej naturalną barwę. Pamiętajmy też, że HE500 to słuchawki o dość niskiej impedancji, a Tomek ten egzemplarz wzmacniacza przygotowywał pod wyższe – ale o tym nieco dalej.
Skoro już przy tym jesteśmy to słówko o SennGrado i L2 – czyli typowych niskoomowcach. Tu jak można się było spodziewać CS traci te cechy, które od innych lampowców go wyróżniają. Wyróżniają na nazwijmy to „pełnych” słuchawkach. Bo na przystosowanych do podpięcia do ziemniaka efekt znika. Nie jest to zdecydowanie wzmacniacz uniwersalny (jak np. Valhalla, do której ponoć i doki podpiąć bez szkody można) – jego wysoka impedancja wyjściowa robi swoje. Mówiąc kolokwialnie troszkę się nam kluska już robi. Za dużo słodyczy i za mało szybkości. Robi się gęsto, trochę rozmydlenie i zbyt luźno na dole. Na L2 jeszcze jest do słuchania, acz na SennGrado jest po prostu kiepsko, pomimo że w tej parze to one mają 32ohm przy 16ohm fidelio.

Odnośnie impedancji na koniec ważna uwaga – przy zamawianiu u Tomka warto z nim porozmawiać, zwłaszcza o posiadanych słuchawkach. Jest to bardzo istotne ze względu na możliwość dopasowania impedancji wyjściowej wzmacniacza, a co za tym idzie zwiększenie efektu synergii.

Jako, że podsumowanie dałem na początku – to tu nie będę się już powtarzał 😛

Plusy
+(S)wtopienie w muzykę, niesamowity relaks
+(S)naturalna, pełna barwa, lampowa gładkość
+(S)piękne wokale
+rozmach i swoboda sceniczna (duże napowietrzenie, szerokość sceny)
+precyzyjne rysowanie instrumentów, czytelna ich lokalizacja i separacja
+piekielny bas
+plastyczna, nasycona średnica o znakomitym zróżnicowaniu
+zarazem naturalna jak i pięknie rozciągnięta, zróżnicowana góra – bez śladu cyfrowych nalotów
+równe granie, spójność wszystkich pasm
+bardzo czyste, jak na takie wypełnienie granie
+dynamika w skali makro
+dobra szybkość i mikrodynamika, jak na lampę niesamowicie dobra

Minusy
-(S)mało wybaczająca dla kiepskich realizacji góra
-małe braki w głębokości sceny (przybliżenie wzajemne planów, spotęgowane dość bliskim pierwszym planem)
-nie dla niskoomowych słuchawek
-braki w kontroli przy trudnych słuchawkach planarnych

Ocena ilościowa – bezwzględna, nie biorąc pod uwagę ceny: 90%
Ocena z uwzględnieniem ceny urządzenia (3000pln netto): 87,5%

Na sam koniec krótkie info od konstruktora:
Z info technicznego najistotniejsze jest to, że wzmacniacz jest surowy tzn. bez rezystorów dopasowujących wyjście słuchawkowe.
Zastosowane lampy: 6S19P (USSR) trioda mocy oraz ecc82 RFT w stopniu wstępnym
Moc 2×3 watt, dla 4 oraz 8 Ohm
wyjście słuchawkowe 50 do 70 Ohm
Cena: 3000 pln netto

4 uwagi do wpisu “Proste brzmienie, skomplikowana nazwa… Citrone SET 2,5-H50

  1. Grubbo, Panie, grubo! Jak on jest jeszcze dla głośników tak dobry, to jest tani jak barsz, zważywszy, że Tyś go tak wysoko jako słuchawkowca ocenił 🙂
    Dobrze, że do mnie nie zawitał, boby do Ciebie już nie trafił, jak Tomek ostrzegał 🙂

    Polubienie

  2. Jak zawsze pełna profeska!!! Grubbby dodaj proszę info na jakich lampach jest owe cudo? Tomek to już Mistrz w budowie takich konstrukcji. Oby więcej takich cacek nam budował!

    Polubienie

Dodaj komentarz