Pomierzyć niemierzalne

Kolejny wpis z gatunku rozterek melomana.

Jak zwykle temat zaczyna się niewinnie od krytyki polityki cenowej producentów. Ja, po wielu próbach utwierdziłem się w przekonaniu, że w słuchawkach będących podstawą rynku w segmencie premium (w niektórych przypadkach będących niegdyś flagowcami), dostaniemy wszystko czego żądamy. I zaczęło się: nieposiadanie drogich zabawek na własność dyskwalifikuje mój osąd. Pozwolę sobie zatem napisać tutaj czego w dźwięku oczekuję i co jest dla mnie tożsame z lepszością i jak to się ma do cen sprzętu (oczywiście wszystko to moja subiektywna opinia).

Po pierwsze, trudno jest wyznaczyć jakiekolwiek wskaźniki, bo większość z nich jest tak dalece subiektywna, że w żaden sposób nie do udowodnienia (no może jest do udowodnienia, ale w przypadku dopuszczenia przez stronę przeciwną wyników ślepych testów). Dla mnie w zasadzie jedynym kryterium mierzalnym jest ilość informacji niesiona przez sprzęt audio. Niestety nie jest to miernik skalowalny, a binarny (zero-jedynkowy), polegający na porównaniach A-B i wylistowaniu dźwięków, które w jednym urządzeniu słychać a w drugim nie (oczywiście nie mówimy o artefaktach 🙂 ). I tutaj się zaczynają schody, bo trzeba porównywać. Ale nie wymaga to, jak twierdzą zwolennicy sprzętów ultradrogich, obywania się ze sprzętem miesiącami – bo albo coś jest lepsze, albo nie. I tak oto maksimum informacji mam w Etymotic ER4S, nawet ich fajniejsi bracia (siostry?) – ER4XR dając więcej funu, robią to kosztem zamazania części informacji zawartej w dolnych rejestrach. Ale nie o porównanie tych modeli mi chodzi. Chodzi mi o całokształt – przeskok ze sprzętu budżetowego z supermarketu (SHP1900 itp.) na Superlux/Takstar zaowocował u mnie awarią błędnika – przytłoczyła mnie wręcz ilość dodatkowej informacji zawartej w utworach. Czułem się jakbym umył uszy, albo wychlupał z nich wodę po wizcie na basenie. Następny przeskok był w segmencie premium i studyjnym: Beyerdynamic DT150, DT770,880,990; AKG K240, K141, K551, K612, Q/K7xx; Focal Spirit Pro; wyższe Shure – tu wszędzie mam całą informację zawartą w utworze. Nic powyżej tysiąca złotych nie chciało zagrać większej ilości szczegółów. Wyżej zaczęło się inne rozkładanie akcentów – np. podbicie basu, ale bez znacznej straty informacji, ewentualnie bardziej liniowy przebieg, be podkręcania góry. Ale nadal słychać te same dźwięki, tyle że inaczej akcentowane.

I tu się zaczynają schody – o ile za fajniejszą scenę, bardziej „aksamitny” charakter pasma, jestem w stanie zapłacić kilka tysięcy złotych (powiedzmy tak do 4tys.), to absolutnie nie widzę usprawiedliwienia kilku/kilkunastokrotnej dopłaty. Skoro z budżetówki wskakując w low-end (umówmy się, że dla mnie low-end, to dolny próg hi-fi, a hi-end to jego górny próg i mówię to z pełną świadomością) – dostawałem coś ekstra, a potem jeszcze więcej wskakując w premium/pro, to teraz, zwłaszcza przy takich nakładach spodziewałbym się również czegoś ekstra, poza poukładaniem i tak już świetnych akcentów z wyżej wymienionych sprzętów.

Niestety przepychanki trwają, a mój przekaz jest jasny – chcąc mieć naprawdę cudowny dźwięk, wystarczy trzymać się solidnych słuchawek, które niezmiennie są polecane przez dziesięciolecia, nie trzeba pchać się na wyżyny.  Ze słuchawkami jest o tyle trudno, że ślepe testy są nie wykonalne, gdyż znawca tematu, przed pierwszym dźwiękiem będzie wiedział co ma na głowie. Dość mam tych przepychanek, więc tylko tak tutaj te przemyślenia zostawię, bo dzisiaj się okazało, że inżynier dźwięku słucha inaczej niż my, osoba grająca na instrumentach i radząca sobie z graniem ze słuchu nie ma kompetencji do oceny hi-end (miałaby je, gdyby nie była co do niego krytyczna), bo go nie posiada.

Nie jest to wylanie żółci, bo audio to obszar subiektywny i dawno nauczyłem się nie oburzać. Ze smutkiem jedynie stwierdzam, że przestaję pasować do tego grona. Z radością zaś wysnuwam wniosek, że doszedłem do ściany moich oczekiwań i percepcji i nieczuły już jestem na hype i podjudzanie audioświra. Wiem jaki jest mój zestaw docelowy. Słuchawkowy już posiadam, głośnikowy stanie najprawdopodobniej w przyszłym roku w nowym mieszkaniu (i też już wiem co to będzie).

Pozdrawiam

Roland numer dwa 🙂

 

 

15 uwag do wpisu “Pomierzyć niemierzalne

  1. Roland numer 3. Ja spasowałem przecież wcześniej 🙂 Z tymi samymi wnioskami: zacytuję z Twojego artykułu „Niestety przepychanki trwają, a mój przekaz jest jasny – chcąc mieć naprawdę cudowny dźwięk, wystarczy trzymać się solidnych słuchawek, które niezmiennie są polecane przez dziesięciolecia, nie trzeba pchać się na wyżyny.”

    Miałem na własność podczas audiozabawy łącznie ponad 100 par – teraz mam już „tylko” 8 – a słucham z nich najczęściej tylko dt 880 32 ohm albo k702.

    A co do dużego stereo – to samo obowiązuje.

    Dzisiaj mnie naszło na zakup wzmaka stereo – więc zszedłem na dół i odpaliłem sobie głośno – wieki niesłuchany – zupełnie niezły zestaw – i mi przeszło. Poczciwy hk980 pędzący mission m64i w zupełności dają radę 🙂 Nawet test Gojira L’Enfant Sauvage zdał.
    Marantz 5003 pędzący 2x wharfedale crystal 30 i 2x crystal II WH2, z których co dzień prawie z dziećmi słuchamy niezbyt głośno muzyki, gra poprawnie tylko, więc go nie liczę.

    Wiwat audiosceptycyzm.

    Bez wykrzyknika, bo ile czasu, ile pieniędzy zostało zużyte do dojścia tych lapidarnych wniosków?
    U Rolanda i u mnie? U Ciebie pewnie racjonalniej troszkę…
    Ale zabawa była – bezcenna 😉
    Jakoś pocieszać się trzeba 😉

    Polubione przez 1 osoba

  2. Ja np. postanowiłem słuchać głównie z peceta, nabyłem AIM SC808, zmieniłem opampy wg Audiofanatyka i się cieszę doskonałym dla mnie dźwiękiem. Na dwór DX80 i Listen i naprawdę nie potrzeba doków za kilka tysięcy zł żeby się cieszyć z dźwięku (np drogich Shure). Audiophilia nervosa już mnie nie bierze.

    Polubione przez 2 ludzi

  3. Ja stojąc jedną nogą nad grobem, czerpię całymi garściami. Zero ograniczeń, bo i po co. Kasy ze sobą nie zabiorę, a Vento poproszę żeby mi włożyli do trumny. 😀
    Właśnie wygrzewam Z7. 😀

    Polubione przez 2 ludzi

  4. To racja że w pewnym momencie klapki spadają z oczu i zaczynamy patrzeć trzeźwo. Przykład Sennheiser Orpheus 2, po co taki sprzęt zwykłemu śmiertelnikowi? Musiałby pozbyć się prawie całej kolekcji muzyki, bo nic prawie nie zagra tak dobrze by można było słuchać. Jeśli znajdzie się swoje słuchawki, odtwarzacz, sprzęt stacjonarny, to trzeba się nim cieszyć a nie porównywać do innych sprzętów. Fajnie się mówi, ale ta pogon za króliczkiem 🙂 Nic tego nie zastąpi:))

    Polubienie

  5. Zwiedzając świat audio więcej nauczyłem się chyba o psychologii człowieka niż o samym audio.

    Też jestem za filozofią by nie gonić, tylko słuchać po prostu na porządnym sprzęcie na jaki nas stać i ma wysoki współczynnik cena/jakość. Przy czym nie musimy się przejmować ideałem, wystarczy zwykła odpowiedź na pytanie czy dźwięk jest dla nas akceptowalny. Bo mi czasami drobny niuans w audio potrafi zepsuć przyjemność odsłuchu, mimo, że ogólnie dźwięk oceniam na dobry. Innym razem mogą słyszeć wady danego rozwiązania, ale z jakiegoś powodu mogę słuchać i słuchać.

    Polubione przez 1 osoba

  6. Bardzo pomocne porównanie dźwięku słuchawek: tanich, lepszych, dobrych, dobrych i drogich. Krótko i treściwie. Każdy nowy napaleniec powinien to poczytać.

    Polubienie

Dodaj komentarz