Macaw GT100s

W bieżącym roku pojawił się nowy chiński producent sprzętu audio: firma Macaw Sound Technology. Poszli za nową modą i przygotowali słuchawki dokanałowe o kopułkach zrobionych z metalu, a dokładnie w tym przypadku ze stali. Jako pierwszy na rynek wszedł budżetowy model GT100s, wyceniany na całkiem przystępne 65-75 dolarów. I właśnie on został obiektem poniższej recenzji.

Tekst dość długo kiełkował u mnie na dysku, w końcu słuchawki zamówiłem już w czerwcu i dotarły w jednej przesyłce z dawno opisywanymi Soundmagikami E80. Przyczyn opóźnia było wiele, ale może i dobrze się stało, bo nie są to dokanałówki, z którymi wystarczy kilka chwil, by je całościowo ocenić.

Nie ma jednak co przedłużać jeszcze bardziej, tylko w końcu czas przejść do meritum.

Już na początku obcowania z Macawami zostałem zaskoczony. Tak pancernie zapakowanych słuchawek dokanałowych jeszcze nie spotkałem. Pudełko wykonane z tworzywa jest duże (13x11x3,5cm) i twarde, gruba guma spina jego połowy, są też taśmy klejące, zakładki, kartony, wszystko by zabezpieczyć nasz nabytek. Nawet sam producent zdawał sobie sprawę, że to spora komplikacja i zamieścił na spodzie nadruk z instrukcją wypakowania. Z jednej strony chyba zbytek zachodu, z drugiej jednak robi pozytywne wrażenie dbałością.

Macaw - instrukcja

Gdy już się uporamy z wszystkimi przeszkodami, dostajemy w ręce słuchawki, etui wraz z akcesoriami i trochę papierków. O ile te ostatnie możemy wyrzucić, to już reszta prezentuje się ciekawiej.

Etui wykonane jest z miękkiej i ponoć prawdziwej skóry (osobiście mam co do tego pewne wątpliwości) i przypomina bardziej sakiewkę niż tradycyjne pudełeczka. Jego celem jest też raczej trzymanie w kupie tipsów oraz filtrów, a nie ochrona, bo brakuje jakichkolwiek usztywnień, a zamknięcie jest na zakładkę z paska, a nie zamek błyskawiczny, rzep czy zatrzask. Wygląda ładnie i elegancko, ale osobiście wolę coś co chroni słuchawki przed zgnieceniem.

Wśród akcesoriów mamy następujący zestaw:

  • trzy pary filtrów, w tym jedna założona już na GT100s (o nich jednak za chwilę),
  • trzy pary niezłej jakości białych silikonowych nakładek w rozmiarach od S do L i jedną czarną w rozmiarze M,
  • dwie pary pianek mocno zbliżonych do produktów Comply z serii T.

Nie jest więc ubogo, przy tej cenie standardowo, jednak miło by było zobaczyć jeszcze klips do ubrania oraz kilka dodatkowych nakładek, ot choćby biflange.

Macaw - akcesoria

A same słuchawki? Pierwsze co zwraca na siebie uwagę, to ich waga – stal z której wykonano kopułki sprawia, że Macawy są mniej więcej dwa-trzy razy cięższe od podobnych słuchawek wykonanych z aluminium lub tworzyw sztucznych.

Sam ich wygląd sprawia wrażenie, jakby były częścią jakiejś większej maszyny. Goły metal, płaskie powierzchnie, załamania po 90 stopni zamiast anatomicznie wygodniejszych zaokrągleń i czarne logo (w świetle słonecznym potrafi wpadać w barwy niebieskie) z narysowaną falą dźwięku, dają razem kawałek biżuterii dla wielkiego fana maszyn wszelakich. Całość jest bardzo dobrze spasowana i wyglądająca niezwykle solidnie. Odnoszę jednak wrażenie, że między innymi przez takie rozwiązania tracimy część izolacji od otoczenia, gdyż słuchawki nigdy do końca nie przylegają do wnętrza ucha.

Macaw

Oczywiście połączenie dużej masy z takim wykonaniem budzi poważne obawy odnośnie ergonomii. Poniekąd jak najbardziej słuszne, bo pierwszy kontakt może być niezbyt przyjemny, gdyż słuchawki wymagają od użytkownika dobrego dopasowania do ucha. Jeśli zrobimy to poprawnie (i anatomia nam na to pozwoli), to Macawy będą wygodnie leżały w małżowinach, w przeciwnym wypadku będą po prostu frustrowały. Jednak przed ciężarem już nie uciekniemy, bo GT100s są ciągle odczuwalne w uszach i osobiście kojarzy mi się to z masą do wycisków ucha (lub np. kulką plasteliny) – może nie przeszkadza, ale jednak czujemy. Ze względu na to, że są przeznaczone do noszenia z kablem za uchem, to nie mają tendencji do wypadania z kanałów. U mnie nie było problemów z 3-4 godzinnymi sesjami odsłuchowymi czy to w domu czy na spacerach, tylko musiał zastąpić standardowe tipsy piankami od słuchawek firmy VSonic. Później po słuch się męczył jak w każdych innych słuchawkach. Nie polecam ich jednak na zimę ze względu na to, że stal dość szybko złapie zimno gdy zdejmiemy je na chwilę.

Przewód jest dość przeciętny i nie odbiega niczym od konkurencji. Ani nie prezentuje się nadzwyczaj solidnie, ani nie sprawia wrażenia, że rozpadnie się od samego patrzenia. Oferuje za to jak dla mnie idealną długość (1,35 metra) oraz nie naraża słuchacza na duży efekt mikrofonowy, więc jak najbardziej na plus. Łączenie ze słuchawkami jest zabezpieczone elastycznymi odgiętkami, jednak chętnie bym zobaczył solidniejszego jacka. Na niego raczej trzeba będzie uważać. Dobre wrażenie robi za to mikrofon i pilot do telefonu: zamknięte są w okrągłej obudowie z logo producenta, klik jest wyraźny i odporny na przypadkowe wciśnięcia dzięki temu, że jest lekko zagłębiony. Jakość rozmów również nie pozostawia wiele do życzenia.

Na koniec opisów fizycznych zostawiłem sobie filtry, czyli wymienne tulejki (rozmiar T400), które umożliwiają na pewien sprzętowy tuning brzmienia. Niezbyt częste rozwiązanie, ale od strony technicznej prezentują się ciekawie i przypominają te, które zastosowało AKG w swoim flagowym modelu K3003: wkręcane na gwint, zabezpieczone uszczelką, z metalową siatką na wylocie tulejki. Ich wymiana jest prosta, szybka i nie wymaga zdolności manualnych większych niż np. odkręcenie butelki z sokiem. Wydaje się to system trwały i solidny. A co oferuje brzmieniowo? Cóż, mamy do wyboru trzy kolory filtrów – czarne mają dawać najbardziej basowe brzmienie, szare zrównoważone, a żółte zostało stworzone do muzyki klasycznej. W praktyce bym opisał to tak: czarne wyciszają górę, więc słuchawki mają ciemniejsze brzmienie i bardziej odczuwalny bas, szare faktycznie są najbardziej zrównoważone, a żółte powinny być używane tylko z mocno ciepłymi i basowymi torami, bo po prostu przykrywają nam część basu za pomocą tonów wysokich. Nie są to jednak nadzwyczaj gigantyczne zmiany i tu korekta filtrami z Phonaków Audeo robiła więcej dobrego lub złego z dźwiękiem (zależy jak je dobraliśmy). Ale nie uznam tego za wadę, bo drobnymi odchyleniami dźwięku możemy sobie dobierać brzmienie pod własny tor, zachowując przy tym specyfikę brzmienia słuchawek.

Macaw - filtry

Ano właśnie – brzmienie, chyba już czas się nim zająć, więc przejdźmy do spraw najważniejszych, czyli jak gra ta konstrukcja. W końcu to ponoć pierwsze na świecie rozwiązanie z odwróconym przetwornikiem dynamicznym. Cokolwiek miałoby to znaczyć.

Samą charakterystykę słuchawek bym określił jako rozjaśnione brzmienie, czasami trochę na siłę próbujące być mocno techniczne.  Co dość istotne, to GT100s zmieniają się w czasie i da się w nich zauważyć proces wygrzewania. O ile początkowo mógłbym się założyć, że w środku znajduje się przetwornik armaturowy, a nie dynamiczny, to po kilkudziesięciu godzinach Macawy przypominają raczej konstrukcje hybrydowe. Jednak ze względu na to, że tutaj wszystko jest realizowane przez jeden driver, to ma to swoje konsekwencje, o których można przeczytać dwa akapity niżej.

Czas więc przystąpić do odsłuchów. W tej czynności pomagały mi następujące sprzęty towarzyszące: Taga HTA-700b, iFi iDSD Nano, xDuoo X2, xDuoo X3, Fiio X1, Samsung Galaxy S6 oraz Sansa Clip+.

Muzyka odtwarzana była wszelaka w ciągu tych kilku miesięcy, głównie klasyka, okolice folkowe z różnych stron świata, gatunki rockowo-metalowe oraz nieduży repertuar z zakresu elektroniki.

Skoro wszystko już jasne, to „posłuchajmy”.

Bas, to główny problem tych słuchawek w sferze dźwięku. Po pierwsze, należy podać Macawom dużą dawkę prądu żeby się odpowiednio rozruszał. Na większości przenośnych odtwarzaczy czy telefonach, GT100s będą mocno oszczędne w dolnym paśmie. Jednak nawet gdy już je odpowiednio zasilimy, ciągle nie będzie to wybitny bas. Ma dość dobre zejście, ale główny akcent jest położony na jego średni zakres, przy czym całościowo jest podany w sposób raczej sztywny i punktowy, ze zbyt małą masą by bawił sam z siebie. Przypomina nieco dół, jaki jest oferowany przez większość tańszych słuchawek dokanałowych z pojedynczym przetwornikiem armaturowym, przy czym można powiedzieć, że jest trochę nijaki – ani nie ma wypełnienia dynamicznych driverów, ani szybkości i precyzji armatur. Przy braku odpowiedniego zasilenia mamy wręcz nieco „kartonowe brzmienie”. Podejrzewam, że miało to być techniczne i wyrafinowane podejście do niskich częstotliwości, ale inżynierowie nie za bardzo sobie z tym poradzili.

Z tego opisu może wynikać, że jest tragedia, ale na szczęście tak nie jest. Zdecydowanie nie jest to dobry wybór do muzyki opierającej się na basie, natomiast jako tło uzupełniające średnicę i tony wysokie w muzyce klasycznej czy rocku, jak najbardziej może się sprawdzić mimo swoich braków. W końcu za niespełna 70 dolarów nie można mieć wszystkiego.

Tony średnie, to już wyraźny postęp brzmieniowy, dzięki któremu znajdujemy tu zdecydowanie bardziej swobodny i naturalny przekaz. Co prawda na dole wkrada się niedostatek basu, przez co część dźwięków ma mniejszą masę niż powinny, na czym nieco cierpią na przykład gitary elektryczne czy organy. Trochę wyżej zaczyna się już bardzo przyjemne dla ucha granie. Nieco odchudzone, jednak wciągające. Bardzo dobrze wypadają żywe instrumenty: czy to fortepian, czy klarnet, czy wiolonczela, są oddawane w żywy i przekonywujący sposób. Jest tu lekkość i balansowanie pomiędzy muzykalnością, a graniem technicznym, jednak ze wskazaniem na przyjemność z odsłuchów. Z elektroniką już jest trochę gorzej, bo można poczuć braki w wypełnieniu, tu Macawy zostały zawieszone pomiędzy wspomnianymi wcześniej armaturami a np. Soundmagikami E80, z którymi dzielą podobny charakter na średnicy.

Wokale są wysunięte do przodu i przesunięte nieco do górę pasma, przez co silnym i ciężkim męskim głosom ubywa część mocy, a jednocześnie GT100s są dość wrażliwe na sybilanty. Nie w takim stopniu jak np. MEElectronics M6 Pro, bo nie podbijają tak bardzo przełomu średnicy i wysokich, jednak potrafią zasyczeć. Wydaje się więc, że jest słabo, ale jednak nie. Powiedziałbym wręcz, że to świetny wybór dla niezbyt zamożnych ludzi lubujących się w wokalach. W pewien sposób przypominają mi RE-400b, gdyż obie pary czarują w tym zakresie, tylko w trochę inny sposób – HiFiMANy za pomocą swojej ciepłej, nieco onirycznej barwy, natomiast Macawy lekkością i swobodą.

Tony wysokie są bardzo dobrze rozciągnięte, nie brakuje im ani kontroli ani żywego charakteru. Dźwięki skrzypiec są zwarte, talerze perkusji wybrzmiewają wyraźnie i czysto. Pewnym problemem może być pewne podbicie pomiędzy średnicą, a sopranami, które szczególnie w słabszych nagraniach daje nieco za ostry i szklisty przydźwięk. Natomiast gdy puścimy coś z nieco lepszej półki, to zaczyna się inna historia – właśnie słucham „Lata” Vivaldiego (3rd mov. Presto) i choć na co dzień używam lepszych słuchawek, to również Macawy pozwalają mi przeżywać ten utwór, a nie tylko słuchać i kręcić nosem, że to czy tamto nie brzmi jak powinno. Czyli jest chyba dokładanie tak, jak powinno się muzykę odbierać.

A teraz, jak dla mnie, wisienka na tym słuchawkowym torcie, czyli scena. Nie, nie jest jak z głośników, nie dostajemy też rozłożenia dźwięków rodem z dobrych otwartych słuchawek nausznych. Jednak słyszałem niejedne bardziej klaustrofobiczne nauszniki i nigdy nie spotkałem się tak realnie ułożoną sceną w dokanałówkach w tej cenie. Nie jest to jednak kwestia szerokości grania, bo ta, choć dobra, nie jest jakiś niesamowitym objawieniem. Głębia podobnie: jest przynajmniej bardzo przyzwoicie ukazana, ale z kapci jednak nie wyrwie. Za to już ułożenie planów robi na mnie ciągłe wrażenie, na tyle dobre, że łatwo mi zapomnieć, że to słuchawki dokanałowe.

Dźwięk oczywiście koncentruje się w głowie, fizyki i biologii się nie oszuka, jednak nie jest zamknięty w samym jej środku. Mamy tu raczej swoją małą salę koncertową pomiędzy uszami, a i sama muzyka śmiało potrafi „uciekać” na zewnątrz, przy czym trzyma się daleko od poczucia nadmiernego rozdmuchania. Instrumenty są w stanie zagrać z każdej strony, swobodnie przechodzą pomiędzy lewą i prawą stroną. Jest w tym lekkość (dziś często używane słowo) i poczucie naturalnego grania, które potrafią zrobić spore wrażenie na słuchaczu.

A jak wygląda GT100s pod względem szczegółowości? Jest na dobrym poziomie, choć znając przesłuchiwane utwory w towarzystwie lepszych modeli, nietrudno zauważyć, że tu i ówdzie coś nam ucieka. Nie jest to jednak żaden rozlazły dźwięk z mocno wybrakowanymi smaczkami i gdy się spojrzy na cenę, to raczej człowiek z uznaniem kiwnie się głową niż skrzywi się z niesmakiem. Rozdzielczością Macawy pokonują identycznie wycenione słuchawki Soundmagic E80 czy jedną z ostatnich budżetowych gwiazd: Zero Audio Tenore (te jednak są zauważalnie tańsze). W krytycznym słuchaniu ustąpią miejsca MEElectronicsom M6 Pro, a tym bardziej Phonakom Audeo z jednym przetwornikiem armaturowym.

I w kontekście brzmienia byłoby to wszystko. No, prawie wszystko, bo jeszcze wypada wspomnieć z czym się dobrze parują te słuchawki. Przede wszystkim należy mieć na uwadze, że one lubią prąd. Dużo prądu. Nie dość, że potrzebują go by wzmocnił się bas, to są to jedne z ciszej grających słuchawek dokanałowych jakie posiadałem. Nie wzgardzą też ciepłem ze źródła.

Z przenośnych odtwarzaczy najlepiej poradził sobie z nimi dopiero co mający premierę xDuoo X3. Było żywo, mocno i pod kontrolą. Fiio X1 i małe xDuoo X2 nie brzmiały źle, ale brakowało im tej dodatkowej „iskry” na wzmacniaczu, by do końca napędzić Macawy. Dużym zaskoczeniem był jednak Clip+. Mocą on nie grzeszy, ale potrafił wyciągnąć dużo dobrego z GT100s. Oczywiście to zestawienie nie rzucało na kolana swoim basem, ale muzyka była melodyjna i przyjemna. Za to Galaxy S6 się z nimi nie polubił. Gubi się, dźwięk jest mało konkretny i ubogi na basie, a nieco cyfrowe brzmienie Samsunga też niezbyt pasuje do GT100s.

Zdecydowanie najlepsze efekty dała u mnie Taga HTA-700b, gdyż potrafiła rozruszać przetwornik i pasowała swoim charakterem, dociążając i ocieplając przekaz. Tu zaskoczyła mnie jednak jedna rzecz: wzmacniacz przeznaczony do bardziej wymagających słuchawek, na dokanałówkach szumi i ogólnie jest dla nich niezbyt przyjazny, a na Macawach było i cicho w tle i trzeba było troszkę podkręcić głośność w stosunku choćby do Audio-Techniki ATH-AD700X. I to wszystko przy czułości 100dB@1KHz oraz impedancji 16Ω. Nie wiem jak oni robili te pomiary, ale na ucho wypada, jakby to było ponad 80Ω. Bardzo dziwne zjawisko.

Czas jednak kończyć recenzję małym podsumowaniem. Czy Macawy GT100s są warte zakupu? Cóż, zależy. Nie są nadzwyczaj uniwersalne i są dość wymagające co do źródła, jednak gdy trafimy z jednym i drugim, to potrafią bardzo pozytywnie zaskoczyć. Gdy miałem je u siebie jednocześnie z SM E80, to Soundmagiki leżały w kącie, bo brzmiały przy swoich kolegach po prostu słabo. Jeśli więc ktoś słucha np. klasyki czy bardzo zwraca uwagę na wokale i szuka czegoś względnie niedrogiego o niebanalnym brzmieniu, to aktualnie chyba jest to moja propozycja numer jeden do kwoty 300 złotych.

Osobiście czekam na nadchodzące modele GT200 oraz U1000, które to będą miały odpowiednio dwa i trzy przetworniki dynamiczne na stronę. To zapewne rozwiąże problem dociążenia (oraz portfele nabywców).

I już niejako post scriptum mała myśl/uwaga – pewnie część osób oczekiwała porównania z innymi metalowymi słuchawkami, o których ostatnio zrobiło się głośno, a mianowicie RHA MA750. Niestety nie trafiły one nigdy w moje ręce, a budżet na razie mam przeznaczony na coś innego, więc ich zakup odpadł. Jednak patrząc na opisy brzmienia i słuchając uwag jednego z kolegów, który ma RHA i miał do odsłuchów moje Macawy, to jednak jest różne brzmienie, przeznaczone do innych potrzeb/odbiorców i ciężko je ustawiać jako konkurencję dla siebie. Ale kto wie, może kiedyś nadarzy się okazja?

Na razie dziękuję za poświęcony czas i lekturę 🙂

14 uwag do wpisu “Macaw GT100s

          1. Pełna zgoda. Dzięki Twoim natomiast można się nie sparzyć. I to jest m.in. ich wartość. Nad macawami myslalem, dzięki Tobie tylko ich nie kupiłem, bo miałem już na massdropie zamówione /dawne dzieje/ – ale byłem ich ciekaw – recenzja potwierdza, że zrobiłem dobrze. Nie dość, że taczka by ich pradowo nie napędziła, z aplikacją moglbym mieć kłopot, to jeszcze basu by mi zabrakło. He-300 i xba-3 to moje jedyne używane ostatnimi miesiącami słuchawki. Basolubem znowu nie jestem, ale basu wolę kapkę za wiele, niż kapkę za mało jednak. 🙂 i z opisu wnoszę, że xba-3 wolałbym jednak bankowo – nie macawy, bo te miały – w moich planach – pobić trzyarmaturowe, zbalansowane, z kapką może basu wiecej, ale pod kontrolą, stare xba-3…

            Polubienie

            1. Zdecydowanie Soniacze i Macawy stoją do siebie w opozycji niemal pod każdym względem 🙂
              I cieszę się, że zaoszczędziłem Ci trochę grosza, wydatków pewnie masz pod dostatkiem 😉

              Polubione przez 1 osoba

              1. Cholera, jak w opozycji, to już brzmi zachęcająco, bo nie konkurencja, a odskocznia…
                Ale… poczekam na Twoje testy tych Macawów – kilkuarmaturowych, najwyżej ślinka pocieknie i tyle, bo od kupowania audio przerwa zaplanowana na trzy lata.
                A muzyka cieszy mnie dalej, jak tylko uda się ją na słuchawki (bo na kolumnach w tle mam prawie co dzień, ale w tle, to nie liczę) zapodać, choć ani iPod touch5 nie najlepszy, ani słuchawki 🙂

                Polubienie

Dodaj komentarz