Propedeutyka audiofilizmu – przejawy i filozofia

Galileo-LE-Square1

Wychodząc na przeciw wielu krytycznym uwagom jakoby charakterystyka audiofilizmu poczyniona moim piórem była stronnicza, a nawet dla niektórych krzywdząca, postanowiłem uporządkować różne przejawy tego ruchu ukazując jego niejednorodność, a także egzystujące weń skrajności lokujące się na kontinuum od prakseologii melomańskiej do sprzętowego fetyszyzmu.
Podstawowe kryterium tej typologii opiera się na relacji, jaką buduje audiofil z posiadanym sprzętem lub takim, jaki chciałby posiadać. Oczywiście podział jest arbitralny, autorski, płynny i nie ma na celu kogokolwiek zdezawuować, zamysł, jaki za nim stoi to dekrypcja, a ambicje czysto poznawcze.


AUDIOFIL RZEKOMY
– to łagodna postać fascynacji drogim sprzętem audio. Osoba taka zazwyczaj żywo interesuje się muzyką, ale dowiedziawszy się o istnieniu sprzętu audio o „specjalnym przeznaczeniu” czyt. audiofilskiego, zamienia swoją miniwieżę Samsunga bądź zabytkowy zestaw Radmora na dobry zestaw stereo. Cena takiego zestawu nie jest tu kluczowa, gdyż zależy od poziomu zamożności danej osoby – od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Kluczowe jest jednak to, że AUDIOFIL RZEKOMY traktuje zakup sprzętu jako ŚRODEK do lepszego kontaktu z muzyką, nie odczuwa presji na zmianę posiadanego systemu stereo, jeśli już wejdzie w jego posiadanie, nie śledzi nowości sprzętowych, nie porównuje różnych konfiguracji, nie interesują go też zestawy posiadane przez innych audiofilów, nie uczestniczy w zlotach audiofilskich, nie nabywa nagrań muzycznych pod kątem jakości ich realizacji. Jeśli kupuje elementy zestawu, których wpływ na jakość reprodukcji dźwięku jest dyskusyjna – głównie drogie okablowanie, to czyni to ze względu na sugestię sprzedawcy lub „złote porady” innych audiofilów i nie dokonuje zmian tych elementów w przyszłości. Reasumując, jest to człowiek lubiący muzykę, zaś sprzęt stereo kupuje wyłącznie pod wpływem supozycji osób będących naprawdę audiofilami i jest to najczęściej inwestycja jednorazowa na długie lata.

AUDIOFIL KOLEKCJONER – to najczęściej stosunkowo zamożny hobbysta ogniskujący swoją aktywność wokół historycznych lub/i rzadkich lub/i kosztownych lub/i prestiżowych urządzeń audio. Osoba gromadząca w swoim domu różne urządzenia hi-fi, często z różnych etapów rozwoju technologii audio, a jej kolekcja często skupia się wokół jakiegoś konkretnego typu urządzeń – magnetofonów, gramofonów, słuchawek, wzmacniaczy lampowych itp. Człowiek uprawiający to hobby, podobnie jak AUDIOFIL RZEKOMY, najczęściej nie interesuje się współczesnym rynkiem audio, poza sytuacją, w której określona marka wypuściła następcę danego modelu urządzenia, które kolekcjonuje AUDIOFIL KOLEKCJONER. Osoba ta nie posiada kompulsywnej potrzeby modernizowania swojego zestawu stereo, śledzenia nowości, odwiedzania salonów ze sprzętem audiofilskim, lektury recenzji współczesnego sprzętu, o ile nie mają one kontekstu związanego z urządzeniami znajdującymi się w jego kolekcji. Stosunek do muzyki AUDIOFILA KOLEKCJONERA jest zupełnie niezależny od zainteresowania sprzętowego, tzn. może ona stanowić w jego przypadku odrębne hobby albo jest tylko nieodzownym dodatkiem do pasji kolekcjonerskiej.

Przykłady: Victor z a-h, ludzie z wątku o magnetofonach na a-s, a-h, itd.

AUDIOFIL DIY – to zapalony fan dobrego brzmienia o wiedzy i umiejętnościach inżynierskich. Odczuwa nieustanną presję by coś ulepszać w posiadanych urządzeniach, które kupuje i modyfikuje albo buduje od podstaw. Często też prowadzi działalność gospodarczą związaną z modyfikacjami lub konstruowaniem sprzętu audiofilskiego. Motorem jego pasji jest przekonanie, że sprzęt hi-end produkowany przez innych wytwórców jest nie wart rynkowej ceny oraz, że sam może osiągnąć podobny „poziom brzmienia” za mniejsze pieniądze. Największym paradoksem związanym z tym rodzajem hobby jest jego wiara stojąca w oczywistej sprzeczności z posiadaną wiedzą techniczną, że pewne rozwiązania audio voo doo (jak kable zasilające, UTP albo USB) działają, a SQ sprzętu audio winna być ewaluowana wyłącznie z poziomu subiektywnegoodsłuchu porównawczego. Ponadto osoba taka wiedząc, że w produkowanych na skalę przemysłową urządzeniach klasy hi-end znajdują się najczęściej tanie podzespoły elektroniczne, które sama stosuje w swoich konstrukcjach, uważa jednak, że bardzo kosztowny sprzęt audiofilski oferuje mimo wszystko lepszą jakość dźwięku niż jego konstrukcje i darzy go wielką estymą. Jego stosunek do muzyki jest podobny jak u AUDIOFILA KOLEKCJONERA – najczęściej jest paliwem dla właściwych przedmiotów wzbudzających emocjeurządzeń hi-fi.

Przykłady: Forza Lazio, Majkel, GradoFan, Fatso, Mikołaj, itd.

AUDIOFIL ZAKUPOFIL – to dość powszechna forma audiofilii. Człowiek wyznający pogląd, że w technice audio następuje gwałtowny postęp i należy nieustannie nabywać nowe urządzenia wchodzące w skład zestawu stereofonicznego aby nie pozostać w tyle. Odczuwa wielki respekt przed urządzeniami audiofilskimi wycenianymi na ogromne kwoty i usiłuje wszelkimi możliwymi sposobami wejść w ich posiadanie. Nigdy nie weryfikuje swoich obserwacji w zakresie SQ danego urządzenia zestawiając je np. z obiektywnymi badaniami psychoakustycznymi, pomiarami na profesjonalnych vortalach realizatorskich (jeśli są dostępne), zadowalają go w pełni subiektywne porównania urządzeń tańszych z droższymi. Osobę tę najczęściej stać na nieprzerwane, kompulsywne inwestowanie w nowe zakupy urządzeń audio, a tę żonglerkę przedkłada nad inne formy wydawania pieniędzy. Jest przekonany o znaczącym wpływie wszelkich elementów zestawu stereo na jakość dźwięku nie bacząc na względy techniczne i rozmiary nakładów finansowych, jakie za sobą pociągają.
Podsumowując – to stały bywalec giełd sprzętu audio i salonów sprzedaży takiego sprzętu, aktywny uczestnik wszelkich spotkań audiofilów, gdzie może zapoznać się z nowościami i ustalić strategię dalszych zmian w swoim systemie stereo. Jego stosunek do muzyki jest podobny jak u AUDIOFILA DIY, muzyka to tworzywo jego hobby, a nie meritum.

Przykłady: ¾ ekipy forum mp3store.

AUDIOFIL NIESPEŁNIONY – to najbardziej zatrważająca forma emocjonalnego stosunku do urządzeń hi-fi. To osoba o skromnych możliwościach finansowych, odczuwająca ogromną potrzebę posiadania bardzo drogiego, a dla niej nieosiągalnego zestawu stereo za kwoty będące równowartością co najmniej rocznego przychodu. Legitymuje go skrajny irracjonalizm i duże pobudzenie emocjonalne powstające w kontakcie z drogim sprzętem hi-fi, na który nie może sobie pozwolić. Osoba ta podziwia posiadaczy urządzeń stereo zaliczających się do marketingowej kategorii „hi-end” i usiłuje do nich dołączyć. Z uwagą i napięciem czyta recenzje nieosiągalnego dla niej sprzętu popełniane przez innych audiofilów, uczęszcza na spotkania, gdzie może obcować ze sprzętem, którego pragnie. Inne potrzeby ekonomiczne dnia codziennego są w jego hierarchii znacznie niżej niż dążenie do posiadania upragnionego zestawu audio za relatywnie niebotyczną kwotę. Jego stosunek do muzyki jest ambiwalentny, wzbudza ona w nim silne emocje, ale wobec sprzętu pełni jedynie służalczą rolę. Często też wszelkie nagrania posiadane przez AUDIOFILA NIESPEŁNIONEGO są kopiami z Internetu lub kopiami przegranymi od innych, zamożniejszych audiofilów.

Przykłady:

http://forum.mp3store.pl/topic/126483-fanklub-ultrasone/?p=1187030 Jarrro napisał

masz niewątpliwie rację, zauważ jednak, że  bogaczy  u nas w kraju  jest niewielu, Ty  jesteś szczęśliwcem, który  może  pozwolić sobie na taki zakup, większości  nie  stać. I tu jest pies pogrzebany. W kraju, gdzie  robotnicy  są  traktowani  jak śmiecie bez  porządnych u mów o pracę, jak  można  mówić  o   przedmiotach  tak  nieosiągalnych? Czy  gdybym   posłuchał Twoich słuchawek, miałbym natychmiast  sprzedać  swoje , brać kredyt w banku, jeść  margarynę  na podłym chlebie  polewanym wodą z cukrem, by  kupić  te  słuchawy za 15 tys?

Albo czy  pieniądze dają szczęście, czy posiadanie  tak drogich  słuchawek  czyni z Ciebie  większego znawcę muzyki? Bo co,  inną perkusję, fortepian słyszysz? Posiadanie  rzeczy  nie daje szczęścia, nie tędy  droga. Człowiek  to takie zwierzę, co szuka szczęścia,  a nie znajdzie  go, kupując najdroższe  słuchawki. Natomiast  o poziomie  ludzi  kupujących  najdroższe samochody  tylko w celu  pokazania  go innym, by pokazać, że   mnie stać , a was nie , nie będę wypowiadał, bo to  poziom żenująco  niski, a nie lubię  się  poniżać.


Filozofia

Audiofili łączy jednak niezmiennie wspólny mianownik w postaci bardzo specyficznego aksjomatu, uznawanego w ich środowisku za podstawowy i niekwestionowalny:

Otóż uważają oni, że ludzki zmysł słuchu posiada o wiele większe możliwości dyferencjacji sygnałów dźwiękowych reprodukowanych przez różne urządzenia audio od aparatury służącej do pomiarów elektrycznych i akustycznych. Podstawowa teza brzmi:

JEŚLI URZĄDZENIA SŁUŻĄCE DO REPRODUKCJI DŹWIĘKU O JEDNAKOWYCH LUB BARDZO ZBLIŻONYCH PARAMETRACH AKUSTYCZNYCH I ELEKTRYCZNYCH SĄ INNEJ „KLASY”, CO WYNIKA Z ICH MARKI I CENY ORAZ JEŚLI ODTWARZAJĄ ONE TEN SAM SYGNAŁ ŹRÓDŁOWY, MOŻNA ODRÓŻNIĆ ICH SPOSÓB REPRODUKCJI ZA POMOCĄ NIEUZBROJONEGO UCHA. Obiektywne cechy ELKTRYCZNO-AKUSTYCZNE tych urządzeń dla audiofilów nie mają żadnego znaczenia.

Nie dalej jak na tym vortalu Kolega Beale napisał:

> Dla mnie technikalia mają absolutnie drugorzędne znaczenie. Liczy się tylko to jakiej uczty muzycznej mogę zakosztować.<<

I zadnie to podziela bezdyskusyjnie większość osób uważających się za audiofili.

Rozmiary tych subiektywnie odbieranych różnic są ogromne zdaniem audiofilów, powstają na ten temat niezliczone opracowania zwane recenzjami z odsłuchów pojawiające w się w prasie i internecie. Wszystkie te relacje są niczym innym jak subiektywnym opisem wrażeń słuchowych.

Oprócz ww. poglądu grupa ta przyjmuje znaczną ilość założeń, jakie powinny spełniać urządzenia audio „dobrej jakości”:

  1. Duży CIĘŻAR aparatury audio – urządzenia audiofilskie muszą posiadać tę cechę, tj. muszą być znacznie cięższe od urządzeń dla nie-audiofilów. Podobnie, choć już nie tak restrykcyjnie audiofile podchodzą do rozmiarów urządzeń – im większe, tym lepiej.
  2. PARCELACJA podzespołów urządzeń w różnych obudowach – konsumenckie urządzenia audio hi-fi często są zintegrowane i zminiaturyzowane, zwłaszcza w XXIw., audiofilskie takie nie mogą być – np. odtwarzacz płyt kompaktowych podzielony jest na tzw. transport czyli czytnik płyt optycznych i przetwornik C/A, a w modelach z najwyższej półki pojawia się także „zegar” taktujący pracę przetwornika DAC i zasilacz ww. podzespołów w odrębnej obudowie, kosztowne wzmacniacze również są podzielone na preamp i końcówkę mocy. Audiofile nie zauważają przy tym, że dzielenie urządzeń na mniejsze podzespoły każdy w innej obudowie jest zabiegiem czysto marketingowym i wynika z dążenia producentów do zwiększenia przychodu. Wzmacniacz sterofoniczny zintegrowany za 100 000 zł wydaje się być szaloną ofertą, ale gdy składają się nań: preamp i dwa tzw. monobloki, to już jest bardziej atrakcyjna oferta, a do tego producent sprzeda jeszcze okablowanie kosztujące przynajmniej 10% tej ceny.
  3. OKABLOWANIE – to święty Graal audiofilów, wszystkie połączenia między urządzeniami powinny być bardzo kosztowne. Każde z połączeń ma istotny wpływ na działanie urządzenia poprzez drastyczną zmianę jego „brzmienia”. Nie ma żadnych dowodów fizycznych na postulowane tu działanie audiofilskiego okablowania w porównaniu np. z okablowaniem dobrej jakości profesjonalnym, stosowanym w studiach nagrań.
  4. CENA urządzenia – to właściwie clou tego ruchu. Gdy dany typ urządzeń, które kosztowały kilka lat temu np. kwotę c (i tak niemałą w porównaniu do urządzeń audio nie przeznaczonych dla audiofilów), producenci WYCENIĄ na 2c, 3c lub więcej, zachowując podobne parametry techniczne tych urządzeń, to audiofile uznają to jako postęp w jakości reprodukcji dźwięku przez te urządzenia właściwie wprost proporcjonalny do wzrostu ceny. Np. modne obecnie słuchawki drożeją logarytmicznie, a audiofile wzrost ceny utożsamiają ze wzrostem jakości, tymczasem pomiary pokazują, że niektóre z nowych, audiofilskich modeli słuchawek posiadają gorsze, wymierne parametry brzmieniowe niż modele sprzed kilku lat kosztujące wówczas 1/6 cen obecnych topowych modeli.
  5. WYGLĄD – urządzenia audio dla audiofilów musi cechować nietuzinkowy design, istotnie różny od urządzeń dla mas, często podążający w stronę skrajnego minimalizmu lub brzydoty właściwej urządzeniom wojskowym czy laboratoryjnym.
  6. NISZOWOŚĆ MARKI PRODUCENTA – urządzenia audio dla audiofilów nie mogą być produkowane przez duże koncerny, które wytwarzają sprzęt dla mas lub także sprzęt elektroniczny nie związany z branżą hi-fi

 

 

 

 

 

autor: Rolandsinger (alias Szwarzcharakter)

20 uwag do wpisu “Propedeutyka audiofilizmu – przejawy i filozofia

  1. Przyznam, że poprzedni artykuł mnie znudził i przeczytałem po łebkach. Prawdopodobnie był dla mnie ( na ten moment kiedy go czytałem ) zbyt obszerny. Będę musiał do niego wrócić.

    Przy tym zaś całkiem dobrze się bawiłem za co dziękuję.

    Dalej podtrzymuję swoją tezę, że audiofile są dla ludzi słuchających muzyki potrzebni jak krew sercu.
    Dlaczego ? Wyłuszczyłem to pod poprzednim artykułem.

    Mam wrażenie, że Autor skłania się ku twierdzeniu, że „producenci” DIY błądzą w swoich założeniach.
    Sam mając tor od Fatso chętnie się założę : brylanty za orzechy, że rozwali on w pył i proch „firmowy” tor za wiele tysięcy złotych.

    Wiem, zabrzmiało to jak stwierdzenie audiofila, ale moi drodzy, stąpam twardo po ziemi, nie mam pierdolca audio, a z muzyki czerpię przyjemność. I to ją stawiam na pierwszym miejscu, a nie „klocki”.

    Polubione przez 2 ludzi

  2. Akurat ten felieton uważam za niezbyt nietrafiony:
    1) Audiofil rzekomy, według podanej definicji, to nic innego, jak w miarę świadomy klient. Czy ktoś kupuje sprzęt audio, czy samochód, czy czekoladę i robi to wedle swoich upodobań i w poszukiwaniu rozsądnego zakupu za rozsądne pieniądze, jak ulał pasuje do tego opisu. Więc gdzie tu miejsce na audiofilę?
    2) Audiofil kolekcjoner, to po prostu kolekcjoner sprzętów związanych ze sprzętem audio. I być może prawdziwy audiofil, tak jak np. numizmatyk jest osobą zbierającą numizmaty.
    3) Audiofil DIY – jeden cytat: „uważa jednak, że bardzo kosztowny sprzęt audiofilski oferuje mimo wszystko lepszą jakość dźwięku niż jego konstrukcje i darzy go wielką estymą”. No to ja wielokrotnie spotykałem sytuację wręcz przeciwną, gdzie ten sprzęt audiofilski był traktowany niemal z pogardą. Więc jak się trzymać tego podziału, to choćby tu trzeba wyodrębnić dwie osobne grupy.
    4) Audiofil zakupofil – wiadomo, choroba. Nie ma co dyskutować.
    5) Audiofil niespełniony. Tu trochę dziwny wydaje mi się akurat ten cytat z forum. To nie było niespełnienie audiofilskie, tylko wylewanie żółci, bo ktoś ma więcej pieniędzy.

    Co dobrego wyszło po obu artykułach – za cholerę nie pasuję na audiofila, więc na stos nie trafię 😉

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Ad1. Bo audiofil rzekomy nie jest de facto audiofilem. To człowiek, który może posiadać sprzęt taki, jak najzamożniejsi audiofile, ale nie podchodzi do niego emocjonalnie, a traktuje go jako:

      a) narzędzie do słuchania muzyki i nie obchodzi go czy „czy może coś zagra lepiej”, „co zmienić/dokupić aby grało lepiej” etc.
      b) produkt luksusowy – gdy dana osoba lubi otaczać się produktami z najlepszego gatunku

      Głównym kryterium tego, czy ktoś jest audiofilem, czy nie, NIE jest to, jaki ma sprzęt, ale jak do niego podchodzi, tzn. czy zadaje sobie pytania: co zrobić, żeby grało lepiej? Przy czym zazwyczaj nigdy nie jest dość dobrze by powiedzieć pas..

      Ad5. Mam w zanadrzu kilka rezerwowych cytatów, ale ze względu na ich brutalność (dosłowność sytuacyjną) postanowiłem ich nie używać by nie podnosić ciśnienia niektórym, np. jak to audiofil popłakał się słuchając zestawu hi-end, albo inny wolał chodzić pieszo mając stereo w cenie samochodu, uznając, że to pierwsze jest mu bardziej potrzebne.

      Polubione przez 1 osoba

      1. I o ile trafniejsze by to były cytaty 🙂

        A co do pierwszego, to wynika, że takim „audiofilem rzekomym”, to jesteśmy zawsze i w każdej dziedzinie życia. Nawet partnerki/partnera raczej nie wybiera się na zasadzie „bo jest pod ręką, lepsza nie jest potrzebna”.

        Polubienie

  3. ooo Roland…to zaraz nam to pewne środowiska zrobią krucjatę! Witam więc serdecznie Roland na pokładzie, wychodzi na to że Śląsk zaczyna rosnąć w siłę i to opozycyjną co do pewnych środowisk.
    Paratykus, piszesz o DIY bo warto i ceny niższe a ja wolę używki, te diabelne zabawki audio tracę szybciej na cenie niż samochody, ledwo to odpakujesz a już bida sprzedaż za 70%ceny…..

    Polubienie

  4. Moje obserwacje na temat różnic w kablach USB nie kłócą się z posiadaną wiedzą, o którą zabiegałem na uczelni technicznej ukończywszy tęże. Natomiast moja wiedza na przykład nie pozwala mi oferować plecionych interkonektów RCA, z czym konkurencja nie ma najmniejszego problemu. Podobnie jak niektórzy z jedzeniem muchomorów.

    Polubione przez 1 osoba

  5. Mógłbyś coś powiedzieć więcej na ten temat, pytam bez zgryźliwości? Dowolne dane przesłane przez kontroler USB do innego kontrolera USB nie tracą ani bita, a zmodulowany cyfrowo sygnał audio traci? Jitter? Chyba nie ma on znaczenia, gdy po drugiej stronie mamy do czynienia z buforem (w DACu). Gdy przez USB z zewnętrznego nośnika odtwarzamy film w 4K z bitrate blisko 10x większym niż w dowolnym kodeku audio jakoś ten film nie chce inaczej wyglądać niż odtwarzany poprzez SATA z dysku w komputerze. Bardzo proszę o szerokie omówienie tego problemu, bo jest interesujący.

    Polubienie

  6. Nie dlatego inaczej gra DAC podłączony innym kablem USB, że dostał inne dane. Bardziej dlatego, że inaczej rozłożyły się w nim zakłócenia, a dane w warstwie fizycznej przybrały nieco innego kształtu impulsów, co po części jest powiązane z poprzednim. Co do kabli SATA – nie testowałem, ani nie analizowałem teoretycznie tematu.

    Polubienie

    1. ale z racji charakterystyki sygnału cyfrowego, nie będzie za każdym razem zniekształcał w tych samych miejscach. To raczej przypadkowe zakłócenia. Przy analogowym rozumiem, że może to być bardziej powtarzalne, bo zniekształcenia mają charakter liniowy. Przy wartościach binarnych, to raczej randomowe zniekształcenia. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, że to wpłynie każdorazowo na barwę/scenę/nasycenie tak samo. Bo różne jedynki/zera się zgubią 🙂

      Polubienie

  7. Przyznam że podoba mi się Twój felieton. Dla mnie kwestia forów audio od lat też też jest bardzo ciekawym doświadczeniem w zakresie poznawania motywów działania różnych typów audiofili. I to zarówno na różnych poziomach zaawansowania choroby – jak i stanu portfela. Tym razem podzielam wiele Twoich spostrzeżeń, dodatkowo gratulacje za lekkość pióra !

    Polubione przez 1 osoba

  8. Siemka . Miałem nie pisać !!! Ale napiszę . i skasowałem 🙂
    każdy ma jakąś drogę do przejścia 🙂
    i niech sobie panowie A idą może dojdą , Wolno Im .

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz