Beyerdynamic DT150 i DT990 pro

Napiszę dla was dzisiaj parę słów o wrażeniach swoich z porównania dwóch par słuchawek Beyerdynamic. Nie będzie to recenzja, raczej zestawienie z odsłuchu na szybko. Mało je znam, a w dodatku słychać, że dwóm tym egzemplarzom przydałby się inny tor, którego w tej chwili nie posiadam.

Być może, z nowym sprzętem przedstawię kolejną część porównań. Na razie skupię się na połączeniu z FiiO X5 w użyciu jako DAC/AMP na sterownikach 2.23. Dźwięk w tym wydaniu zgrywa się z tymi słuchawkami gdzieś po środku, uniwersalnie. W funkcji DAP na FW 2.20 X5 wyraźnie faworyzuje pod względem synergii DT-150, pozostawiając DT-990 pro troszeczkę zbyt jazgotliwymi. Inny FW pewnie mógłby w jakiś sposób odwrócić sytuację.

Mimo, że słuchawki są z tej samej bajki – jak się rozejrzymy to znajdziemy je przy konsoletach w studiach nagraniowych – oraz dzielą podobną germańską filozofię dźwięku, to charakterystykę mają do siebie przeciwną. Przyrównać to można do chińskich duchowych spadkobierców Beyerdynamica – które są bardziej dostępne cenowo i być może, dlatego obecnie bardziej znane – Superluxów. Mimo, że mają rozmaite charakterystyki, to jakość i pewną surowość dźwięku zachowują podobną.

Teraz, szczególnie na rynku konsumenckim idzie się odmiennymi drogami, producenci starają się zabłysnąć w nowych modelach jakimiś sztuczkami dźwiękowymi. Wiele takich projektów jest bardzo udanych (wiele ponosi klęskę), ale Beyerdynamic’i – oldschool wśród nauszników – dalej zadziwiają profesjonalnością dźwięku. Jest to dźwiękowo solidna rzemieślnicza robota, nastawiona pod konkretne zadania. Bez wydziwiania i urealniania.

Ich odbiór w pierwszym kontakcie na podstawowym źródle może się dawać wrażenie “normalności” i “zwykłości”. Dlatego też ich zalety wychodzą dopiero, gdy znany nam utwór muzyczny otwiera się przed nami na nowo. Lub gdy dostrzegamy jak dokładnie różnicują nasze źródła dźwięku, których cechy w końcu możemy rozpoznać i ugotować z poszczególnych elementów toru smaczny posiłek melomański. Tym samym sposobem, można przekształcić je z porządnych produktów ze średniej półki, w bolidy wyczynowe, dość wysokich lotów. O! Takie z nich wdzięczne narzędzia, zarówno w rękach profesjonalistów jak i audiofilów.

Przyznam szczerze, że przyciągną mnie do nich taki właśnie ich urok i dziwny sentyment, jaki w tym hobby nabywamy do pewnych “okazów”. W innym przypadku skierowałbym się pewnie w stronę np. może droższych ale łatwiejszych w napędzeniu Philips Fidelio X2 (które zresztą też mam na celowniku) lub innych powstających jak grzyby po deszczu marek, nie patrząc się już za siebie, a jedynie szukając bezpośredniej synergii z X5. W ostatnim jednak zrywie niczym husarski żołnierz wyruszam na przeciw legendarnym niemieckim bohaterom.

No dobra wróćmy do zestawienia. Różnica między nimi jest jak w zamierzchłych armiach między jazdą ciężką (DT-150), a jazdą lekką (DT990pro). Obie mają znaczenie strategiczne, swoje wady i zalety.

Muza do testów:

Tytuł Artysta
Trouble’s Lament Tori Amos
Concerto No. 1 in E major, Op. 8, RV 269, „La primavera” (Spring): I. Allegro Anne Akiko Meyers, English Chamber Orchestra & David Lockington
Darkest Dark, Brightest Bright Amber Rubarth
St. Thomas Sonny Rollins
Change Partners Pierrick Pedron
Jácaras Ciaramella
Spy Boy / Flag Boy Christian Scott
Another Country Cassandra Wilson
Ain’t We Got Fun Alexis Cole
Brasilia Robert Len
Juego de Relojes / Game of Clocks Smoke & Mirrors Percussion Ensemble
Fireopal (Acoustic Version) Ottmar Liebert

Tutaj można ją zdobyć.

DT990 pro – „Lekka jazda”.

Wjechały na teren bitwy nie mając odpowiedniego wsparcia, ze strony toru. Mimo niezwykłego potencjału na X5, poniosły porażkę „synergiczną”. Zaczęło się od wejścia Tori Amos.  Z początku szarpnięcia strun  gitary i…. czujemy agresywny podjazd prosto w punkt strategiczny – wokal. Jest w centrum uwagi, reszta nie bardzo się liczy. Jest podany w sposób neutralny, ani intymnie, ani z dystansu, niczego nie brakuje, ale ciężko wskazać, aby było coś dodane. Jest szczegółowy, ale nie ziarnisty.

Można było by uznać, że jest ok. Tylko reszta elementów  to takie świśnięcia szablą, przecinające powietrze – stopa punktowa, razem z basem plumkają sobie w tle, nie podkreślają grubości dźwięków, cały przekaz niczym w samo południe doświetlony przez przeszywające słońce. Gitary i pianino są wyraźne i dynamiczne, lecz bez charakteru i rozciągnięcia. Mamy odpowiedni stopień separacji i poukładanego dźwięku, ale bez finezji, taka żołnierska robota. Cechą tak naprawdę charakterystyczną jest otwartość dźwięku w pionie i wszerz, z dostrzegalną głębią, bez wyraźnych granic.

W zasadzie reszta utworów gra w podobnym stylu. Słuchawkom brakuje wypełnienia i zmiękczenia. Większość rzeczy jest robiona poprawnie, ale z dużą wstrzemięźliwością. Jest to zła synergia dla tych słuchawek. W dodatku cofnięta średnica mimo poprawiania techniczności to odchudza jeszcze bardziej dźwięk. Podejrzewam, że każde przyciemnienie tego przekazu poprawi sytuacje, wprowadzając więcej kontrastu.

Jednak by nie zostawiać w takim nastroju tej jednostki to powiem co mi się podoba. Wszelkie cykanie, brzęczenie, dzwonienie, drganie w utworze Cassandry Wilsone jest rozdzielcze dosadne i energetyzujące, ale mojej granicy bólu jeszcze nie przekroczyło. Smyczki w utworze  Clarinet Quintet in B Minor, Op. 115 IV. Con moto mają świetną dynamikę wraz z wciągającą żywiołowością.

Na koniec dnia może się wydarzyć dziwna rzecz… odpalam Spotify, na którym jest trochę większa kompresja i w wielu utworach nawet w tym zestawieniu zapewniły mi przyjemność z korzystania, dodają do muzyki klarowności, tworząc dość znaczącą przestrzeń. Z łatwością rozkładającą utwór w stronę w pełni wirtualnej sceny. Jest to granie z pazurem i dynamiką, ale nie nerwowe. Jest bardzo dobrze jeśli ktoś lubi taki czyste jasne granie.

Po całym dniu testowania założyłem leżące obok łóżka Fidelio. Okazały się one “bardziej” pod każdym względem, dynamiczne, wypełnione, szczegółowe, rozdzielcze, zrównoważone, finezyjne. Lecz nie mam pretensji do DT, miałem z nimi wcześniej styczność na innych torach i wiem, że nie powiedziały swojego ostatniego słowa. Philipsy zostały po prostu stworzone pod uboższe warunki i od razu nastawione na finalny efekt.  Nie mają jednak one takich możliwości w scenie jak 990tki.

Nie wątpię, że ta jednostka moich oddziałów może stać się czymś więcej niż lekką jazdą. Jednak w tym zestawieniu bardzo pasuje takie określenie, choć w efekcie końcowym zawiodły sprawy logistyczne. Fakt może przyzwyczajony jestem do ciemnego brzmienia i dlatego tak odbieram te Beyery.

DT-150 – „Ciężka jazda”.

Ta jednostka to zupełnie inny kaliber. Nie będziemy bawić się w strategie, tylko przewałkujemy się przez teren walk mając nadzieję na nieduże ofiary. Atmosfera jest jakby lepsza, mocno się ściemniło, to raczej ciemne granie. Towarzysz broni – X5 – okazał się połączeniem co najmniej… no właśnie. Z jednej strony, nie ma pików, nie ma zgrzytów, ale ktoś tutaj obiadu przed walką nie jadł. Dźwięk jest przyjemny, masywny, soczysty, relaksujący, ale również powolny, wlokący się i mimo, że pewna struktura się wyłania, to brakuje w tym pary i kunsztu. Słuchawki na Flag boy’u w basie nie wyrabiają, zaczynają dudnić, nie ma on lokalizacji i braknie konturów.

Średnica jest przyjemnie neutralna barwą, ciemna, klimatyczna, ale też gęsta. Gubią się niestety detale i faktury. Słuchawki na pewno w tej formie nie są do analizy, mimo, że pewien zadowalający poziom szczegółowości został zachowany i dużo się dzieje, to góra jest nieśmiała i delikatnie tylko wyłania się z przekazu ładnie cykając, lecz nie wprowadzając niuansów.

Spektakl Alexis Cole z kapelą wypadł w baaardzo zrelaksowany ciągnący się sposób. Przyznam, że czasami lubię takie niezobowiązujące granie, odpręża i sprawia, że zwalnia czas, choć odbiega od pewnych moich standardów. To samo w klasyce, jest klimat, lecz do odpowiedniego poziomu się to nie zbliża. W innych utworach zachowują się podobnie.

Jest coś urzekającego w takim graniu, coś z dawnych czasów, w wersji vintage. Człowiek nie zastanawia się jak coś gra, po prostu leci gitarka w Fireopal , to się w tym zatapiamy i nic nam nie przeszkadza, by odpłynąć. Wibracje grubej struny służą za podkład basowy :D. Scena nie jest w tym połączeniu taka duża, a też wydaje się od strony intymnej pokazywać to co trzeba, bez wrażenia natłoku.

Myślę, że bitwy nie przegrały, ale też jej nie wygrały. Odpalając spotify również pokazały się z przyjemniejszej strony niż z utworami z HDtracks. Przede wszystki dostajemy potężny dyskotekowy bas, który potrafi zagrzmieć. Niestety znika na najniższych rejestrach, ale można mu to wybaczyć. Wykazują się też przyjemną głębią bardziej widoczną niż wcześniej. Uwidocznia się też w niektórych utworach fajny tembr gitary elektrycznej i sample pianina brzmią w bardziej przekonywujący sposób.

Są to słuchawki, w których dla zadowalającego efektu będzie trzeba rzeźbić dalej i wyciągać to czego nie ma na starcie. Uważam, że warto! Jako jedne z nielicznych czarują dla mnie muzykę i jest to jedna z dróg, którą chętnie pójdę.

Jak możecie wywnioskować z powyższych opisów za wcześnie by wydawać wyroki. Choć pokusiłbym się o stwierdzenie, że obie pary ze sobą nie konkurują. Celują w tak różne gusta, że ciężko stwierdzić, czy którejś z par warto wskazać przewagę.

31 uwag do wpisu “Beyerdynamic DT150 i DT990 pro

  1. Dzieki i tradycyjne brawa. Takze za to, żeś fiio x5 to pędził i napisał jak z niego gra. E12 pod x5 – i masz mocny, wybitny wg Fatso tor – patrz jego ostatnia recenzja. Ja aktualnie WSZYSTKO pędzę z touch4 – LOD – ICan Ifi nano. I jestem bardzo zadowolony. Jedynie dt990 600ohm chciałyby więcej 🙂 choć jest przyzwoicie. Ale pragnę celująco 🙂

    Polubienie

    1. Myślę, że E12 byłby odpowiedni do dt990, aby zagrało to optymalnie. Jednak mam wątpliwości czy do dt150 dałby radę, do nich to raczej the wire by pasował. Fajnie jakby coś do testów wpadło. 🙂

      Polubienie

        1. Chętnie spróbowałbym E12 jeszcze raz, tym razem z komplementarnym X5. Czy to byłby wzmacniacz dla mnie do tych słuchawek to nie wiem, trzeba byłoby sprawdzić. 🙂

          Polubienie

  2. ja natomiast twierdze ze dt990 sa trudniejsze niz dt150. Tor co dt150 juz daje rade, to dt990 nadal nie pokazuje pelni 🙂
    a druga kwestia ze magia dt990 z lampa to nie jest mit 😉

    Polubienie

    1. Jakbym miał same PRO to brałbym lampę i byłbym szczęśliwy. Lecz zamiast rewelacyjnego grania zadowoliłbym się optymalnym, jeśli miałoby by mi to dać większą uniwersalność i swobodę w żonglerce. Tutaj nawet nie jest kwestia, które trudniejsze, bo obie pary potrzebują więcej pary. DT150 byłyby łatwiejsze pod tym względem, że pewnie kupiłbym The Wire i temat toru miałbym zamknięty na długo. DT990pro grają referencyjnym dźwiękiem z The Wire, ale za mało tam przyjemności. 🙂

      Polubienie

      1. fakt – z the wire przyjemnosci robi sie mniej.
        Manu – wbrew pozorom moim zdaniem trudniej zadowoli Pro niz Edition 600ohm. Bo Pro sa duzo kaprysniejsze odnosnie synergii IMO …

        Polubienie

  3. ..to nie recenzja…tak na szybko…..a wyszło perfekcyjnie, mnie natomiat w tym wszystkim dalej kręci zakup X1 które w zasadzie zawsze przywołujesz do tablicy, powoli chyba będzie czas zacząc polować

    Polubienie

    1. Mógłbym dużo się rozpisywać, ale to trzeba spróbować. Ja z kolei nie słyszałem wyższych AKG i niby z opisów je znam (i wydają się nie dla mnie). Lecz wiem, że nie będę wiedział jak grają póki nie spróbuje. Ja bym brał X1, ale w X2 poprawili zdaje się to co mi przeszkadzało i myślę, że warto byłoby mi dopłacić, choć pewnie nie dla każdego, bo ile można w dźwięku zmienić. IMO w X1 dostajemy solidny poziom HD650 z innymi kompromisami. X2 ponoć już są lepsze od HD650. Myślę, że to może być podobna różnica jak w przypadku DT990 wersji pro i edition.

      Polubienie

      1. krótko, długo wszystko jedno, Ciebie się zawsze dobrze czyta! X1 mocno chodzą mi po glowie jako alternatywa dla D7100, chodzi mi o scenę w szczególności, ogólny charakter fidelio mi pasuje, L1 jedynie mnie trochę wnerwiły bo w połowie wygrzewania średnica im wsiąkła…..dlatego trafiły do komisu i nie wrócą,

        Polubienie

  4. E12 od biedy ma szanse dać radę DT-150. Według specyfikacji pracuje na napięciu +/-11V, nie jest to optimum dla DT-150 ale jak na urządzenie mobilne to źle nie jest. Ja bym nie kupił i tak, DT-150 to jest sprzęt stacjonarny, polowałbym na wzmacniacz zasilany z przynajmniej +/-15V, ewentualnie +/-12V z jakiejś bardzo wydajnej kostki jak AD8397.Mam także wątpliwości co do jakości urządzeń tej firmy – E07k padło mi samo z siebie, następnie po pół roku zaczęło działać, teraz znów umarło. E09k jest mocny, ale w środku są najtańsze i najgorsze z możliwych kondensatorów, zasilanie jest z przetwornicy dc/dc, dźwięk jest słabej jakości i się tego nie przeskoczy. Zwykły CMOY, którego można zbudować za 100zł zagra lepiej.

    E12 można chyba na miejscu w sklepie przetestować, chociaż taki plus.

    Polubienie

  5. Drodzy Koledzy, Królowie, Władcy Krainy Dźwięku Wszechpotężnego.

    Bardzo prawdopodobne, że zostanie popełniony jeszcze jeden test z tymi germańskimi koronami, tym razem na wzmacniaczu i to nie byle jakim. Ale cichosza, niech licho śpi, póki nie popłyną nuty muzyki odpalając turbo beyer-dynamiki. 😀

    Polubione przez 2 ludzi

        1. Dzięki za odpowiedź. Chyba się szarpnę w takim razie na dt990 600ohm. czy przy wykorzystaniu note 3 lub laptopa jako źródło będę zmuszony również kupić dac aby w pełni cieszyć się takim połączeniem? Czy póki co będzie to już fajnie grać a zakup daca odloze na później i ewentualnie doszlifuje nim ostateczny dźwięk?

          PS. Ma ktoś na sprzedaż w/w słuchawki?

          Pozdrawiam

          Polubienie

          1. Jak masz wyjście optyczne bierz fiio taishan d03k – a zasil je z usb z lapka. Ja słucham espressivo no.1 z sanskrit dac, no.2 z taishan, z zasilaczem Mikolaja612, ale z usb juz gra dobrze. Jego zaleta jest śmieszna cena – 130 pln – ale nie gra z usb, tylko z coaxialne lub optyka.

            Polubienie

  6. Laptop z wyjściem spdif się znajdzie, jednak z uwagi na moją pracę w delegacji wolałbym wykorzystać telefon (Note 3) jako odtwarzacz z czystej wygody. Nie zawsze zabieram ze sobą komputer. Czy znajdzie się jakieś podobne urządzenie do FiiO, które zadziała z telefonem? Przypuszczam, że musiałby to być DAC z możliwościa odtwarzania po USB?
    Obecnie, korzystając z tego co mam, czyli Note 3 na przemian z laptopem-> wyjscie słuchawkowe – kabel mini jack – 2 RCA -espressivo – CAL dochodzę do wniosku, że zdecydowanie lepiej się słucha z podłączonym telefonem, ponieważ wtedy jest cisza w słuchawkach. W przypadku podłączenia laptopa słychać wyraźnie szumy.

    Polubienie

    1. Nie bardzo rozumiem. Do domu kup sobie normalny DAC, choćby D03K, a 600omowe słuchawki do podróży to słaby pomysł. Oczywiście są urządzenia portable co napędzą je, ale to są już kwoty wyższego rzędu.

      Polubienie

  7. Mam stary egzemplarz DT150 napędzany Holdegronem przerobionym przez producenta konkretnie pod ten model na moją prośbę. Sprzęt gra pod interfejsem MOTU 828 jako jeden z odsłuchów przy pracach studyjnych nad muzyką. Porównywałem dużo dobrych słuchawek niszowych i komercyjnych i po lekkiej modyfikacji docisku muszli do głowy, dodaniu welurowych padów i dobraniu dobrego skręconego kabla otrzymujemy idealnie słuchawki dla najbardziej wymagającego ucha. Można je używać godzinami bez żadnego przemęczenia.

    Polubienie

Dodaj komentarz